28 września 2014

Miętowa babeczka idzie z dymem

W tym rozdziale jest więcej dialogów - nie miejcie mi tego za złe. Mam nadzieję, że do tej pory wam się podoba.
Wygrałam dziś BIG MILKA! Fajnie by jeszcze było gdybym mogła go wymienić. Ale nie! Wszystkie sklepy w mojej okolicy twierdzą, że oni tego nie robią.

- Dobra, już jesteśmy. Poczekaj, poszukam ci jakiegoś dobrego sprzętu. - powiedziała Clarisse
- Weź zobacz ten. - powiedział chłopak, który właśnie wszedł do zbrojowni po czym rzucił jej miecz. Był bardzo przystojny, wysoki i wysportowany. Miał blond włosy i niebieskie oczy.
- Dzięki, jest na prawdę świetny. - odpowiedziała Alex ważąc go w dłoni i sprawdzając ostrość.
- Luke... To ja miałam jej... - wycedziła przez zęby
- ... jakiegoś dobrego poszukać? Tak, wiem. No, ale wiesz ja byłem szybszy. - zaśmiał się. - Nowa? - spytał się jej
- Tak, i co z tego? - wrzeszczała
- Clarisse. Kochana. Nie tak ostro - z wyrozumieniem powiedział Luke.
- Jak jeszcze raz, tak mnie nazwiesz, to popamiętasz. - wydarła się córka Aresa
- Ej uspokójcie się. - wrzeszcząc weszła pomiędzy nich Alex. - Czekaj... ty jesteś Luke. Tak? Hmm, syn Hermesa?
- Tak, skąd to wiesz?
- Zgadłam. Ehh, no przecież znalazłeś mi miecz. Albo ukradłeś.... - odpowiedziała, tego ostatniego na szczęście nie usłyszał
- Piękna i mądra. - powiedział, a na jego słowa Alex prychnęła. - Mówię totalnie serio. - uśmiechnął się
- Bo za raz puszczę pawia. Chodź dziewczyno, bo cię zanudzi na śmierć. Musimy się wynosić do jadalni.  - oznajmiła córka Aresa
- No to cześć. Do zobaczenia na kolacji. - wykrzyknęła do Luka Alex
- Cześć! - pożegnał się

Ciekawe czy można mu ufać... Słyszałam o Hermesie na historii. Koleś jest jak poczta. Najfajniejsze w nim jest to, że ma latające buciki. Hahaha. Ogólnie jest ciekawy. Lubi płatać figle, śmiać się i grać w różne gry. Też czasem robię żarty. Rok temu na obozie przefarbowałam chłopakom wszystko na róż. Też nałożyłam im klej na siedzenia a tym, którym się nie dało poduszkę (tą od "pierdzenia"). Graliśmy wtedy w karty... Na szczęście nie wpadłam. Jednak nie robię tego często i na pewno nie byłabym tak dobra jak on sam. Coś mi się zdaje, ze lepiej go mieć jako kumpla. Nie chcę, żeby oblał mnie zsiadłym mlekiem czy coś...

- Ehh, co on w tobie takiego widzi? - zapytała ją Clarisse odrywając od rozmyślań
- Też nie mam zielonego pojęcia. Podoba ci się?- zagadnęła Alex
- No co ty. Oczywiście, że nie. A tobie?
- Mi też nie, zgadzam się z tobą w stu procentach.

Nie byłam co do tej odpowiedzi pewna, bo przecież mam dopiero dwanaście lat i niewiele wiem o tych sprawach. Nie odczuwałam nigdy takiego uczucia. Lubię towarzystwo chłopaków. Większość dziewczyn, które spotykałam były: zakupocholiczkami, albo po porostu nudne. Są też takie, które próbują nastawić wszystko przeciwko tobie. Tak abyś nie miał żadnych przyjaciół i żył w strachu. Spotkałam się z takimi, ale nigdy nie dotyczyło to konkretnie mnie. Chciałabym spotkać kogoś kto mógłby być moją przyjaciółką, ale do tej pory nie udało się to, dlatego trzymam się z  chłopakami.

- Masz przy sobie zegarek? - powiedziała Clarisse
- Jasne.
- Która jest? - spytała ze zniecierpliwieniem
- 18:15 - odpowiedziała Alex z całkowitym spokojem
- Chodź, bo się jeszcze bardziej spóźnimy. Pan D. jest teraz strasznie upierdliwy. Na szczęście mamy niedaleko. Przebiegniemy się. - chwyciła dziewczynę za rękę
- Dobra, to lecimy. Nie chcę go drażnić. Grover wspominał, że lepiej bogów nie denerwować.- uśmiechnęła się.

Przebiegając koło domków spostrzegła, że brakuje jednego. Dla dzieci pana umarłych.Dziwne. Chociaż zawarli pakt to dla pozostałych są postawione. Dlaczego go ominęli?

- Ej, czemu Hades nie ma tu domku?
- Nie ma również tronu na Olimpie. Wystarczy, że rządzi się po swojemu w Podziemiu. Gdyby miał tu domek... - wzdrygnęła się - No cóż, nie byłoby to przyjemne, tak to ujmijmy.
- Coś mi się zdaje, że ten pakt długo nie przetrwa. Zeus już złamał przysięgę. Ciekawe kto będzie następny.
- Fajnie byłoby taką wojnę na żywo zobaczyć. - powiedziała Clarisse na co Alex zciągnęła brwi - Gdyby mnie nie pozabijali. No, ale z córką Aresa radziłabym nie zadzierać.

Ciągle nie mogę się przyzwyczaić, że żyję teraz w innym świecie. Zastanawiam się jak oni to wszystko przez tyle lat ukrywali. Babka wspominała nam na historii to i owo. Na szczęście się przydało.
Ale mam jeszcze dużo do ogarnięcia.

- Pewnie nie chcesz o tym gadać, ale dlaczego masz złe nastawienie do ludzi. Ekhm, no herosów. No i satyrów.
- Można w pewien sposób powiedzieć, że córka Ares'a nie lubi zawierać przyjaźni z byle kim. Na przykład z kozłonogami. - przerwała na chwilę i dodała: - Ciekawe co teraz myślą na temat Sileny.
- Twoja przyjaciółka?
- Tak. Córka bogini miłości. Znamy się od dawna. Przeciwieństwa się przyciągają, więc to nic dziwnego. Ale ja z Lukie'm, nie. Kiedy będziesz miała ochotę to mogę ci ją przedstawić.
- Ciągle o nim myślisz co?
- Nie.
- Nie wiem czy dobrze zapamiętałam, ale dzieci bogini miłości mogą wyczuwać uczucia. Możesz powiedzieć jej o nim.
- No co ty! Ale jeśli Ty byś mi coś takiego zrobiła to bym Cię chyba musiała zabić. Chociaż nie chciałabym mieć do czynienia z twoim ojcem. Coś czuję, że będę miała ogromne kłopoty przez niego.
- Wiesz kto to?
- Nie, to tylko przeczucie.

Ciekawe ile będę musiała czekać żeby się tego dowiedzieć.
Ale serio? Córka miłości z prawdziwą wojowniczką. Połączenie doskonałe. Nie mogę, chyba za chwilę wybuchnę ze śmiechu. Nie, nie mogę bo się skapnie. Dobra, chwila. Nie, no. Już. Koniec -uciszyła się.


- Spoko. Mam pytanie... Dlaczego zadajesz się akurat ze mną?
- Mam jakieś takie przeczucie, że mogę ci ufać. I o gólnie masz fajne imię. Takie mocne, twarde. Widać, że nie warto ciebie wkurzać.
- Dzięki. Jednak i tak ciągle nie wiem kim jestem i o co w tym wszystkim chodzi.
- Nie przejmuj się. Wszystko się wyjaśni. Wierz mi.
- Uwierz mi, chciałabym. Ah, nie chcę cię martwić i w ogóle, ale jest 30 po. - powiedziała po spojrzeniu na zegarek
- Jesteśmy już na miejscu. Aha, no tak. Są pewne zasady. Przy każdym stoliku tylko ci od jednego boga. Dlatego nie możemy razem usiąść. Hermes, król złodziei przyjmie wszystkich nie określonych. Pamiętasz pewnie mądralińskiego? On jest grupowym. Usiądź przy tym stoliku co on. Ja muszę prześlizgnąć się do mojego. Wiesz, reputacja. - uśmiechnęła się

Odchodząc szybko przyczłapała się do swojego stolika. Alex zatrzymała się przy schodach. Wysunęła lekko głowę i w oddali dostrzegła ten stolik, o którym mówiła Clarisse. Na razie jest dobrze. Teraz tylko ważne żeby nikt mnie nie zauważył. Są tu ostre zasady. Za łamanie ich jest kara. Może to brzmi dziecinnie, ale uwierzcie mi. Z Dionizosem radzę nie zadzierać...

- Bu! - krzyknął jej do ucha Luke
- A! - krzyknęła

Teraz wyszłam na kompletną idotkę. Nie mogę się tak dawać.
Ale serio, przestraszyłam się.

- No wiesz co! - szeptała - Ja tu się próbuję wymigać od kary a ty chcesz mi ją załatwić koleżeńsko.
- A myślisz, że ja co robię?
- Gdzieś ty był?
- To na razie nie twoja sprawa. A ty bawiłaś sie z Clarisse?
- Tak jak by. Nie stercz tu, bo nas zauważą.

Pchnęła go do tyłu i poszła przed siebie do stolika.

- Ej przesuńcie się - szeptała.
- Nowa jesteś?  - ścisnęli się jak tylko mogli. Mało to ich nie było.
- Ona jest ze mną. - powiedział Luke

A on to skąd się pojawił? Wyszedł z pod ziemi? Coś mi się zdaje, że zadawanie się z nimi to będzie czysta przyjemność. Może w końcu nauczę się czegoś pożytecznego

- Nie jestem. Znacie tu jakieś miejsce żebym mogła pojeździć na desce? - dodała
- Chyba nie. Ale spróbujemy coś wymyślić.
- Pokażesz ją? - spytał najmłodszy
- Jasne. Dostałam ją na moje 7-me urodziny. Od tej pory jest ze mną w każdym miejscu. Orzeł dla tego, że jest on bardzo szybki i mądry. Nie powiedziałabym tego oczywiście o sobie. Tylko nie wiem dlaczego ciemne tło. Przecież moja matka wie, że moim ulubionym kolorem jest fuksja. - po małej przerwie dodała - Kompletnie zapomniałam. Jestem Alex, córka... No nie wiem jeszcze kogo, ale się dowiem.

Zapomniałam kompletnie o mamie. Muszę się z nią jak najszybciej skontaktować. Wiem, że wie, że jestem na obozie. Ale skoro się z nią nie skontaktowałam to może myśleć, że coś mi się stało... Że nie dotarłam na miejsce. Oj nie dobrze. Zrobi się z tego afera. Uwierzcie mi, nie jeden raz już była.
Ale skoro wiedziała o obozie to pewnie zna cały ten dziwny świat. Wie coś więcej o herosach. Ale dlaczego mi o tym nie powiedziała? Mówi mi zazwyczaj o wszystkim... Coś jest nie tak. Ukrywa pewną kwestię. Ale co?
Spytam się Grover'a czy jest tu jakiś telefon. Wiem, że to środek lasu, ale powinno coś być. Mam nadzieję, że moja matka się nie zamartwia. Ale mi głupio, że tak o tym zapomniałam. Nawet nic jej nie powiedziałam. Dobra, ustalone. Jutro z rana on musi dać mi zadzwonić.

- A ja... - chcieli powiedzieć, ale im przerwała
- Powiecie mi w domku. Pogramy sobie wtedy w pokera i takie tam.
- Umiesz w to grać? Wiesz jesteśmy na wysokim poziomie. Nie wiem czy dasz sobie radę.
- No jasne, że tak. Jak chcecie to możemy też w Brydża, znam fajną jego odmianę i Makao.
- Makao? - zdziwili się chórem
- Słyszałem o tym gdzieś. - oznajmił Luke
- Może w świecie śmiertelników?
- Możliwe... - zaśmiał się.
- Wytłumaczę wam w swoim czasie. Eee, jak coś się zamawia? Strasznie zgłodniałam
- Po prostu zażycz sobie co chcesz. Poproszę placek z jagodami i napój brzoskwiniowy.
- Poproszę czekoladę i babeczkę miętową.
- Przy naszej pomocy wszystko ogarniesz. - powiedzieli
- Zostaw trochę na ofiarę. Każdy musi ją wrzucić w grecki ogień. - odpowiedział młodszy brat Luka.

Wypiła czekoladę jednym łykiem i wytarła usta po bitej śmietanie. Wepchnęła do ust połowę babeczki i poszła z chłopakami wrzucić jedzenie. Proszę tato. Mam nadzieję, że mnie pamiętasz. Kimkolwiek jesteś...
Nie zapominaj o mamie. Jeśli możesz... Przekaż jej wiadomość, że jestem bezpieczna, by się nie martwiła.
Po wrzuceniu jedzenia w grecki ogień poczuła piękny zapach.

- Ale ładnie pachnie moją babeczką. Czy to nie powinno czuć spalenizną? Tak jak jest normalnie?
- Tak u nas jest. Przyzwyczaisz się. - odpowiedział chłopak.
- Idziesz z nami na ognisko? - spytali się pozostali podekscytowanym głosem.
- Bardzo bym chciała, ale muszę jeszcze dużo spraw przemyśleć. Jak przyjdziecie jeszcze przed moim zaśnięciem to pogramy w karty.
- Dobra, też przez to przechodziliśmy. Nie martw się. A jak będziesz czegoś chciała, to ci skołujemy. - odpowiedział ten blisko Alex.
- Jasne, dobrej  zabawy.

27 września 2014

Zabójcze taxi

" Rzucił monetę na jezdnię, a ona utonęła w asfalcie i znikła, zamiast zabrzęczeć, jak można by się spodziewać. Przez chwilę nic się nie działo. Następnie, dokładnie w miejscu, gdzie upadła moneta, asfalt pociemniał. Wytopił się w regularny prostokąt, mniej więcej rozmiarów miejsca parkingowego, który bulgotał jakąś ciemnoczerwoną, przypominającą krew cieczą. Chwilę później z tej mazi wyłonił się samochód.  I przed nimi ukazało się nie żółte, lecz w kolorze szarego dymu taxi. Wyglądała, jakby była utkana z dymu, jakby można było przejść nią na przestrzał. Na drzwiczkach widniały jakieś litery - coś, co wyglądało jak CRATA GRIXAJ - ale moja dysleksja utrudniała odcyfrowanie napisu. " - cytat z książki ( PJ & Bogowie Olimpijscy - Morze Potworów )

- Woow! Jak ty to zrobiłeś? - spytała zaskoczona
- To nic takiego w porównaniu z  tym co ciebie czeka. - uśmiechnął się. - Wskakuj, przed nami długa droga. Chcesz? - podał jej puszkę
- Nie dzięki. Nie lubię puszek.- zaśmiała się
- No co ty. To jest dla mnie. Nigdy nie dałbym ci takich delicji. A ty naciesz się tą drożdżówką.
- Dzięki. Ale...
- ... dlaczego jem puszki? - dokończył za nią. - Jestem satyrem. Mam też kopyta i rogi. - mówiąc to zdjął sztuczne stopy i ściągnął czapkę.
- Jak już to różki! - zaśmiała się, w odpowiedzi na co on znów ją ubrał.
- Nie śmiej się. Kiedyś będą większe... Hmmm, nudno tu co? Jak chcesz to mogę zagrać ci coś na piszczałkach.
- Nie!!! - zawołały trzy kobiety siedziące na przednim siedzeniu, których wcześniej nie zauważyła.
- Kompletnie nie umie grać. - powiedziała ta z lewej. - Witamy w Gracjar Taxi. Przewozimy głupich herosów i zdarzy się, że potwory. Jestem Sekutnica, po mojej prawej Nawałnica. Ostatnia to Wścieklica.
- No ma się rozumieć. Ale nie przyzwaczajajcie się. Herosi to na razie ostatnia rzecz o której myślę. Ten ostatni to.. No, lepiej nie gadać o tym. - rzekła wcześniej wspomniana Wścieklica
- Siedź cicho. Też chcę z nimi pogadać. A i jaki kursk? - uśmiechnęła się powoli Nawałnica
- Obóz Herosów. - powiedział kozłonóg
- Ciekawie będzie się zapowiadać. - odpowiedziała Nawałnica
- Och! Zamknijcie się, do jasnej. Prowadzić nie mogę! No i nie mogę oka znaleźć!  - zdenerwowała się Wścieklica.
- Oka? - zdziwiła się Alex
- Długo by gadać - powiedziały wszystkie odwracając głowy.
- OOyhhh - wykrzyknęła czarnowłosa gdy trzy kobiety odwróciły się i ujrzała, ze nie miały gałek ocznych. Wszystkie miały niebieską cerę. Jedna miała rude włosy spięte w kok z przyczepionym białym kwiatem, druga też ruda, z fryzurą Frankestin'a, trzecia brązowe, spięte w niską kitkę.
- Nie będę cię zanudzać - rzekła wścieklica
- Żadna z nich nic nie widzi dlatego je potrzebują. - stwierdził Grover
- Zgadza się kochanienki. - przytaknęła Nawałnica
- O znalazłam! - zaskrzeczała z radością Sekutnica
- Czerwone!!! - ryknęła Alex
- TRZYMAĆ SIĘ! - wrzasnęła Wścieklica
- Hamulec!!! - odkrzyknęła środkowa
- Ufff.... - odetchnął Grover
- Niedobrze mi. - powiedziała dziewczyna
- Wytrzymaj! Nowe siedzenia kupiłyśmy tydzień temu. - odrzekła Wścieklica mówiąc lekko z trudem, bo najwidoczniej dopadło ją to samo co Alex.
Po dłuższej chwili szalonej jazdy taksówką odezwał się satyr:
- Pamiętasz pewnie ze szkoły mitologię... Tak? - zagadnął
- Jasne, że tak. Uczyliśmy się tego. - odpowiedziała
- Oni ciągle żyją. Posejdon, Zeus i Hades są główną trójką. Jest też 11 pozostałych.
- Tak jak np. Hefajstos, Apollo. Poczekaj... Co powiedziałeś? ONI żyją?! - rzuciła oszołomiona
- Zaczyna się - zaśmiała się ta przy kierownicy
- Ci trzej zawarli pakt -  nie mogą mieć dzieci z ludźmi.
- A co z resztą?
- Pozostali tak, bo nie są tak potężne jak u głównej trójki.
- Poczekaj... Ale jak ma się to do mnie?
- Jesteś pół bogiem, pół człowiekiem. Jednak ma to dobre i złe strony. Ścigają cie potwory, ale za to ratujesz świat. - wyjaśnił Grover
- Ooo... - po dłuższej ciszy odezwała się - Wierzę ci. Ale jak byłby to ktoś, kogo kompletnie nie znam uciekłabym podczas jazdy tą taksówka albo i wcześniej. Zrozum, że nie wiem co myśleć. Już nic nie ogarniam. Nikogo nie znam oprócz ciebie. Mam nadzieję, że nie okażesz się kompletnym durniem. Nie zrozum mnie źle. Ale muszę parę rzeczy przemyśleć. Chciałabym żebyś pomógł mi to wszystko zrozumieć. Fajny z ciebie kumpel. Ale nikomu oprócz ciebie nie ufam.
Zaczęła powoli układać sobie wszystko w głowie gdy zawyła starucha z okiem:
- Już jesteśmy. Należy się 12-ście drachm.
- Wysiadajcie. - oznajmiły z satysfakcją po podaniu pieniędzy przez heroskę
- Do zobaczenia - krzyknęła biorąc deskę
- Niedługo znów się spotkamy. - zasyczała po prawej
- Będzie o wiele ciekawiej - zarechotały dwie przy kierownicy

Po chwili wysiedli z wozu i poszli przed siebie. Zauważyła rozchodzący się po wszystkich stronach las. Dalej nic nie rozumiem. Ja herosem? Ciekawe jak to możliwe. A ten obóz? Niby gdzie...? Pewnie to tylko marny żart. A za chwilę będziemy bawić się w harcerzy. Świetnie!

- Dużo jest takich jak ty. Jak czegoś nie rozumiesz wystarczy pójść do Chejrona. Obecnie jest mistrzem szachów.
- A kto to taki? - zagadnęła
- Centaur. Pół...
- Wiem o co chodzi. Nie musisz tego tłumaczyć. - weszła mu w słowo Alex
- Albo o kogo. - uśmiechnął się
- Licząc Chejrona - zaśmiała się
- Widzisz tą sosnę? - mówiąc to zatrzymał ją. - Kiedyś to była dziewczyna. Nazywała się Thalia - Córka Zeus'a, pana niebios. Nie martw się, dalej żyje. Tworzy tarczę na terenie całego obozu. Obrania ona przed potworami. Poświęciła się, by ocalić mnie Ann i Luka. - posmutniał Grover
- Może kiedyś znów ją odzyskacie?
- Chciałbym mieć taką nadzieję...
- Hej, spójrz! O to ci chodziło? - spytała podekscytowana widząc napis: ,, Obóz Półkrwi ”. 
- Tak. Oprowadzić cię?
- Jasne, dzięki.

Strasznie tego dużo. Wielki dom, boisko do siatkówki, rzemiosła, jezioro, teatr, skałka wspinaczkowa, jadalnia, domki, ognisko, arena, zbrojownia, stajnie, plaża sztucznych ogni, strumień Zefira i pola truskawek. Powinni jakąś mapę zrobić. Z dłuższego rozmyślania wyrwała ją pewna dziewczyna:
- Ooo. Nowa dziewczyna? - stwierdziła. Była wysoka i dobrze zbudowana. Miała włosy w kolorze brązowym lub ciemnego blondu, przewiązane bandaną oraz brązowe oczy i harde spojrzenie.
- Daj spokój Clarisse - rzucił Grover
- A ona? Kogo jest córką?
- Jest nowa.
- Satyr, który nie ma pojęcia z kim ma do czynienia. Skąd się urwałeś? Hej, jestem Clarisse, córka Aresa, boga wojny. - powiedziała zwracając się do nie określonej. - A ty?
- Jestem Alex. Czekaj... boga WOJNY? Ale fajnie, na pewno jesteś dobra w walce.
- Jak chcesz to mogę z tobą poćwiczyć. Dam ci małe fory.
- Nie radzę ci... - powiedział Grover
- Ej! To ona podejmuje decyzje. nie musisz być jej jakąś niańką. To co Alex?
- Jasne, chodź. Naucz mnie paru trików, bo mam wrażenie, że jestem beznadziejna. - odparła


Nagle usłyszała jakiś głos w swojej głowie:
- Alex, to ja Grover.
- Jak się dostałeś do mojej głowy?
- Jest to połączenie empatyczne.
- No niech ci będzie. Chyba już nic dzisiaj mnie nie zdziwi. Tak jak by co to nie przypadła mi do gustu Clarisse. No wiesz bóg wojny. Ale jak bym jej odmówiła od razu to pewnie zaczęła by na mnie się wydzierać i sprawa by się o wiele pogorszyła.
- Rozumiem cię. Mam z nią słabe relacje... Dobra, to spotykamy się przy obiedzie. Zerwać połączenie?
- Nie, może kiedyś się przyda.
- Masz rację. A i nie zdziw się jak będziesz widzieć mnie w snach.
- Co? No bez przesady!
- Mogę pokazać ci w nich gdzie się znajduję jak będę w tarapatach.
- No okej. Życz mi powodzenia. - westchnęła
- Trzymam kciuki żeby cię nie zamordowała.
- Haha. Spoko. Trzymaj się.

Muszę na nią uważać. Z córką boga wojny lepiej nie zaczynać.

26 września 2014

Alex myślała, że nic już jej nie zdziwi, ale najlepsze dopiero przed nią.

Jest to pierwsza część o Alex. Wzoruję się na książkach Ricka - Percy Jackson & Bogowie Olimpijscy (---> i może następne części ). Można powiedzieć, że " wczepiam " postać ( a może i więcej? ) w tą serię.


Jak by nigdy nic Alex obudziła się w swoim łóżku. Ten SEN. Dziwne, że ciągle go pamiętała. Gdyby go można było tak nazwać. Z reguły zapominała zaraz po tym jak chciała komuś o nim opowiedzieć. Ale nie dzisiaj.
Była na dnie oceanu. Z każdej strony otaczały ją rośliny - glony, różnobarwne wodorosty oraz czasem przepływały dziwne podwodne ryby. Leżała na czarnym pyle, który od czasu do czasu rozchodził się w różne strony. Jej długie czarne włosy doskonale zgrywały się z tłem podwodnego świata.
-  Co ja tu robię?
Po chwili usłyszała pewien niski, męski głos:
- Strzeż się. Teraz na twojej drodze czyha wiele niebezpieczeństw. Musisz uważać.
- Kim jesteś?- po dłuższej chwili zastanowienia powiedziała, ale już nie przemówił.

Chciała jeszcze rozejrzeć się po tej niebieskiej przestrzeni, ale usłyszała pewien hałas tuż obok swojej głowy.  Nie mogła wytrzymać. Po kilku sekundach zdenerwowana obudziła się. Obejrzała się szybko przez ramię. To tylko budzik. Ufff. Przyglądnęła się wskazówkom. Wszystko było zamazane, więc przysunęła budzik jeszcze bliżej. Z przerażeniem powoli odczytała, że jest 7:30. Dopiero wstała, więc to nic dziwnego, że nie mogła dobrze odczytać czasu. Albo to przez dysleksję. Może zdążę?. W końcu to nie tak daleko. Wstając z łóżka owiniętego zielononiebieską płachtą zauważyła małą żółtą karteczkę leżącą na biurku z dzisiejszą datą. Było tam napisane : "sprawdzian z matmy". O nie! Znów zapomniałam. Otwiera książkę na spisie treści. G,g,g,g, Geometria! Tak, o to chodziło. W sumie to nie takie trudne jak się wydaje.
- Alex? Co tam tak długo robisz? Za chwilę herbata ci wystygnie. Jest już 45 po. Zrobiłam ci śniadanie. - powiedziała mama
- Dzięki. Już się ubieram. Za 5 minut do ciebie przyjdę. - odpowiada sfrustrowana.

Jak mam zdążyć w 10 minut?  Trochę szczęścia by nie zaszkodziło. Uśmiecha się. Ubiera bieliznę, krótkie jeansowe spodenki, koszulkę z nadrukiem ulubionej płyty - American Idot, zespołu Green Day. Zakłada szczęśliwy naszyjnik ze szmaragdem (jedyna pamiątka od ojca), niebieską bluzę, szare tenisówki i czarny zegarek. Myje twarz w umywalce. Czesze swoje włosy. Zaplata w kłosa, wplata grzywkę. Z satysfakcją biegnie do kuchni.

- O! Szybka jesteś. - woła moja nadopiekuńcza mama - Dobra, nie będę cię już zagadywać. Jedz!
Dzisiaj wyglądała wyjątkowo pięknie. Jasnozielone oczy miała bardziej wesołe. Nawet jej brązowe, krótkie świderkowate włosy wydawały się bardziej żywe.
- Nie musisz mnie do tego namawiać. - śmieje się
- Schowaj sobie do kieszeni bluzy - odpowiada podając jej do ręki kanapki ze schabem w środku.
- Dzięki. Mówiłam ci już, że za bardzo się o mnie troszczysz?
- Nawet nie wiesz ile razy - zaśmiała się

Nie minęła minuta a Alex była już najedzona i gotowa do wyjścia. Żeby nie było nieścisłości to mieszka w Southampton. W szkole ma szafki na swoje rzeczy dla tego nie musi nic tam zanosić. Chyba, że jedzenie.

- Mamo ja już lecę. - powoli wychodzi
- Dobrze. - odpowiada mama. Weź deskę! Będziesz szybciej. - odpowiada po chwili namysłu.
- O! Dzięki za pomysł. - migiem rzuca się do pokoju w poszukiwaniu swojej pomalowanej na ciemne kolory deski z na lakierowanym na przodzie białym, z podniesioną głową orłem. Wreszcie ją widzi. Podnosi ją i z prędkością światła wybiega za drzwi.
- Cześć! Do zobaczenia! - krzyczy zbiegając po schodach
Zamykając drzwi mama dopija kawę i macha ręką nie zajętą przez kubek. To będzie długi dzień. Schodzi szybko po odrapanych, brązowych schodach. Jest już na dworze. Spogląda w niebo. Nie mogłoby być dla odmiany dzisiaj zimno? Zbrzydł mi już dawno ten piekielny upał.
O co chodzi z tym SNEM? Na co mam uważać? Yhhh! Gdyby dla odmiany mógłby " ten ktoś " powiedzieć o co tu chodzi. Mam szczęście, że jeszcze mi głowa nie odpadła od tych myśli. Już nic nie rozumiem. Co się ze mną dzieje! Widzę jakieś dziwne typy, których nikt nie zauważa oprócz mnie. Jeszcze dopadło mnie jakieś ADHD. Dobrze, że jeszcze nie zwariowałam. Spogląda na zegarek. 7:52. Dobra, już tyle nie rozmyślaj. Weź się w garść.Szkoda, że nie mogę w jakiś sposób zatrzymać czasu. Przydałoby się - śmieje się. No to lecimy! Wymija szybko uśmiechniętych się od ucha do ucha ludzi. A im co znowu? Po rozdzieleniu się tłumu zaczyna odpychać się coraz mocniej. Przejeżdża przez zalaną po bokach zebrę. Najpierw jedną, drugą, trzecią i po kilku metrach widzi już swoją szkołę. O! Pomalowali przez weekend. Spryciarze. Nawet w tym niebieskim wygląda ładnie. Szybko wyhamowuje. Otwiera drzwi wejściowe, wbiega po schodach na korytarz. Ustawia kod, otwiera swoją szafkę namalowaną przez nią w stokrotki na czarnym tle.Fajny ten pomysł. Szkoda, że za dwa tygodnie pożegnam się z nią. Hmm, przecież mogę wyrwać drzwiczki.  Bierze piórnik i z deską biegnie do sali co chwila patrząc na zegarek. Jeszcze minuta! Pędem staje koło ludzi z klasy.
- Fajna deska. - powiedział Jerome
Był to wysoki chłopak z opadającą na twarz z jednej strony blond grzywą. Miał na sobie czarne tenisówki, połówki-jeansy i zapiętą pod szyję szarą bluzę.
- Dzięki. A ty co taki dzisiaj miły?
- Spróbować nie można?
- Ohoho. Będziesz musiał się dużo napracować żeby to osiągnąć.
- Widać, że osiągnęłaś kolejny poziom wredności.
- Ty to pewnie już do setki dobiłeś.
- Żebyś wiedziała. Co tam u ciebie?
- Na razie dobrze.A u ciebie?
Skąd u niego takie pytanie? Co się stało? Świat stanął na głowie?
- Też okej.
- A jak tam twoja deska?
- Poharatana po ostatnim tricku.
- A jaki to trick?
- Bluntslide
- Pff. Tego nauczyłam się na ostatnich wakacjach.
- Nauczysz mnie? - po chwili wahania dodał - Albo czy chciałabyś tak ogólnie się spotkać?
Jakie durne pytanie. Lepszego to już nie umiał wymyślić. Zaraz, zaraz czy on chce mnie poderwać? Nie... A może? To przecież ten sam chłopak. Nigdy do głowy nic takiego by mu nie przyszło. W ogóle nie myślałam o nim w ten sposób.
- Jasne, nauczę cię, ale muszę znaleźć czas.
- Dzięki.
- A teraz coś za coś. Mogę z tobą usiąść na matmie? Słyszałam, że jesteś dobry.
- Spoko
- Dasz ściągać?
- Nawet nikt tego nie zauważy.
- Ciągle nie wierzę, że się zmieniłeś. Tydzień temu wyzywałeś mnie od...
- ... nie ważne. - przerywał Alex. - Co było, minęło...muszę, muszę...- zaczął szeptać do siebie.
- Co musisz?
- Nic takiego.Eee, do kibla lecieć.
- Minutę przed klasówką?
- Eh... No dobra. Niech ci będzie. To taki zakład. Mam być dla ciebie miły jeszcze przez dwa tygodnie. Do końca roku. Ale powiedziałem chłopakom, że to bez sensu. Nie chodzi o to, że cię lubię.- na te słowa odetchnęła z ulgą. - Po prostu. Fajna z ciebie kumpela. Nie wliczając to ile razy się wyzywaliśmy. - dodał
- Niech ci będzie. Ale ciągle mam na ciebie oko. Nie wygrasz, ze mną łatwo.
- Kiedy ja...
- Zobaczymy. Jak ty dobrze nastawisz się do mnie to ja zrobię to samo.
- To da się załatwić. - już chciała otworzyć usta, ale Jerom zaczął gadać dalej. - Bez żadnych, ale. - zażartował a ona zaśmiała się
- NIE MOGLIŚCIE JUŻ CIAŚNIEJ SIĘ USTAWIĆ? PRZEJŚĆ NIE MOŻNA - wydarła się dyrektorka przerywając brutalnie ich rozmowę
- Już wchodzimy per, pani, pani dyrektor. - odpowiedział pół tonem chłopak.
Szybko dogonili klasę i weszli do sali.
- Ja po lewej. - powiedziała Alex siadając w ławce i kładąc deskę na podłodze.
Otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale kiedy zobaczył, że jest leworęczna, automatycznie je zamknął.
Testy już leżą. Na kartce widnieje 12 zadań. Alex zaczyna czytać, ale jedyne co widzi to bezsensownie połączone litery nie mające kompletnie żadnego sensu. Po kilkakrotnym mrugnięciu dalej widzi, że coś jest nie tak. Powoli wyciąga rękę do góry.

- Tak? - pyta się nauczyciel
- Nie mogę odczytać testu. Wszystko zamazuje mi się przed oczami.
- Poczekaj... Masz, trzymaj.- Wręcza jej dwie kartki do ręki. Z adnotacją ,,dysleksja".

Dwie? - marszczy czoło dziewczyna. Dostawała już podobne testy, ale ten był zupełnie inny.Jaka dziwna czcionka. Ale za to bardzo łatwo ją odczytuje. Nie więcej niż po 15-stu minutach oddaje klasówkę profesorowi. Bierze deskę i wychodzi za drzwi pokazując klasie dwa kciuki. Jerome odpowiada jej uśmiechem. Ehh... co z tego typa wyrośnie. Po zejściu ze schodów niespodziewanie w jednej ręce pojawia jej się pewna fotografia. Nagłe pojawienie się jakiegoś przedmiotu nieco ją zszokowało, ale gdy się przyjrzała się zdjęciu okazało się, że to co było na niej zdumiało ją jeszcze bardziej. Zauważyła na niej starszego pana z uśmiechniętymi oczami i stojącą koło niego jej matkę. Ciekawe kim on jest i co gorsza... Co tu robi moja matka?. Bez namysłu obróciła zdjęcie. Widniał tam napis ,, Πιστέψτε στον εαυτό σας ”. Znaczyło to: Uwierz w siebie. Po przeczytaniu zniknął zapadając się w papier. Co tu jest grane? - zdenerwowała się. Żeby jak najszybciej o tym zapomnieć chciała się położyć w łóżku i zasnąć. Może to wszystko okazałoby się snem? Jak najszybciej chciała wyjść ze szkoły. Postawiła deskę na podłodze i przyspieszała jak może byle stąd wyjść. Skoczyła na barierkę na schodach. Posypało się parę iskier, ale to akurat było normalne. Do tej pory wszystko byłoby dobrze gdyby ten chłopak nie zaczął jej nawoływać:

- Alex! Alex! - wrzeszczał nieznajomy
- Tak? - krzycząc z kilku metrów spytała dziewczyna.
- Weź zaczekaj!
- Co jest? - śmiała się ironicznie. - Jak na dzisiaj mam już dużo wrażeń.
Wzięła deskę pod pachę i poczekała na niego.
- Nie wiem czy twoja mama już ci powiedziała, ale za kwadrans jedziemy na obóz.
- W sumie to dobrze. Nienawidzę chodzić do tej durnej szkoły. - prychnęła. - Czekaj.. Ja cię znam, ty jesteś Grover.Tak? - stwierdziła widząc wysokiego chłopaka trzymającego w rękach o kule. Miał kręcone brązowe włosy przykryte lekko czapką, brązowe oczy, delikatnie zarośniętą brodę i podbródek - Siedziałeś ze mną na historii.
- Yhmm...
- Ale jaki znów obóz? - powiedziała przypominając o tej sprawie
Dlaczego zawsze muszę dowiedzieć się ostatnia?
- Obóz herosów. Wytłumaczę ci w czasie jazdy. Poczekaj chwilę. - mówiąc to zaczął szperać w swoich kieszeniach. - Mam aż 15-ście! Bogom, niech będą dzięki - chłopak wyciągnął złotą monetę. Na awersie widniała głowa Zeusa, na rewersie zaś Empire State Building.
Ja chyba śnię. Znała Grover'a, ale żeby płacić taką kasą? Niech mnie ktoś uszczypnie. Po chwili zrobiła to sama.
- Ał!
Musiałam to zrobić tak mocno? Zamrugała oczami i spojrzała za i przed siebie. To nie jest sen. To jest serio! Yhhh! Co się ze mną dzieje! A co gorsza, o co tu chodzi!

- Grover - zwróciła jego uwagę - Taksówkarze nie przyjmą czegoś takiego.
- Wierz mi, wiem co robię.
- Nie sądzę. I tak w ogóle skąd wziąłeś tą monetę? Takich od lat nie ma chłopie.

- To jest drachma, olimpijska waluta. Wiem, że większość rzeczy nie rozumiesz, ale nie martw się. - dodał po pewnym czasie. - Dużo jest takich jak ty. Wszyscy tak zaczynali. Jak pobędziesz trochę na obozie to wszystko zrozumiesz.
- Ufam ci Grover. Dlatego spróbuję.
- Ja tobie z resztą też. Mam ci jeszcze dużo do powiedzenia, ale to wszystko podczas jazdy.
Stethi - zawołał po starogrecku. - O harma diaboles!


Kiedy przemówił w języku Olimpu, jakimś cudem zrozumiała, co to znaczyło. Powiedział: Zatrzymaj się, Rydwanie Nienawiści!