Jest to pierwsza część o Alex. Wzoruję się na książkach Ricka -
Percy Jackson & Bogowie Olimpijscy (---> i może następne części
). Można powiedzieć, że " wczepiam " postać ( a może i więcej? ) w tą
serię.
Jak by nigdy nic Alex obudziła się w
swoim łóżku. Ten SEN. Dziwne, że ciągle go pamiętała. Gdyby go można
było tak nazwać. Z reguły zapominała zaraz po tym jak chciała komuś o
nim opowiedzieć. Ale nie dzisiaj.
Była na dnie oceanu. Z każdej
strony otaczały ją rośliny - glony, różnobarwne wodorosty oraz czasem
przepływały dziwne podwodne ryby. Leżała na czarnym pyle, który od czasu
do czasu rozchodził się w różne strony. Jej długie czarne włosy
doskonale zgrywały się z tłem podwodnego świata.
- Co ja tu robię?
Po chwili usłyszała pewien niski, męski głos:
- Strzeż się. Teraz na twojej drodze czyha wiele niebezpieczeństw. Musisz uważać.
- Kim jesteś?- po dłuższej chwili zastanowienia powiedziała, ale już nie przemówił.
Chciała
jeszcze rozejrzeć się po tej niebieskiej przestrzeni, ale usłyszała
pewien hałas tuż obok swojej głowy. Nie mogła wytrzymać. Po kilku
sekundach zdenerwowana obudziła się. Obejrzała się szybko przez ramię. To tylko budzik. Ufff.
Przyglądnęła się wskazówkom. Wszystko było zamazane, więc przysunęła
budzik jeszcze bliżej. Z przerażeniem powoli odczytała, że jest 7:30.
Dopiero wstała, więc to nic dziwnego, że nie mogła dobrze odczytać
czasu. Albo to przez dysleksję. Może zdążę?. W końcu to nie tak daleko.
Wstając z łóżka owiniętego zielononiebieską płachtą zauważyła małą
żółtą karteczkę leżącą na biurku z dzisiejszą datą. Było tam napisane :
"sprawdzian z matmy". O nie! Znów zapomniałam. Otwiera książkę na spisie treści. G,g,g,g, Geometria! Tak, o to chodziło. W sumie to nie takie trudne jak się wydaje.
- Alex? Co tam tak długo robisz? Za chwilę herbata ci wystygnie. Jest już 45 po. Zrobiłam ci śniadanie. - powiedziała mama
- Dzięki. Już się ubieram. Za 5 minut do ciebie przyjdę. - odpowiada sfrustrowana.
Jak mam zdążyć w 10 minut? Trochę szczęścia by nie zaszkodziło.
Uśmiecha się. Ubiera bieliznę, krótkie jeansowe spodenki, koszulkę z
nadrukiem ulubionej płyty - American Idot, zespołu Green Day. Zakłada
szczęśliwy naszyjnik ze szmaragdem (jedyna pamiątka od ojca), niebieską
bluzę, szare tenisówki i czarny zegarek. Myje twarz w umywalce. Czesze
swoje włosy. Zaplata w kłosa, wplata grzywkę. Z satysfakcją biegnie do
kuchni.
- O! Szybka jesteś. - woła moja nadopiekuńcza mama - Dobra, nie będę cię już zagadywać. Jedz!
Dzisiaj
wyglądała wyjątkowo pięknie. Jasnozielone oczy miała bardziej wesołe.
Nawet jej brązowe, krótkie świderkowate włosy wydawały się bardziej
żywe.
- Nie musisz mnie do tego namawiać. - śmieje się
- Schowaj sobie do kieszeni bluzy - odpowiada podając jej do ręki kanapki ze schabem w środku.
- Dzięki. Mówiłam ci już, że za bardzo się o mnie troszczysz?
- Nawet nie wiesz ile razy - zaśmiała się
Nie
minęła minuta a Alex była już najedzona i gotowa do wyjścia. Żeby nie
było nieścisłości to mieszka w Southampton. W szkole ma szafki na swoje
rzeczy dla tego nie musi nic tam zanosić. Chyba, że jedzenie.
- Mamo ja już lecę. - powoli wychodzi
- Dobrze. - odpowiada mama. Weź deskę! Będziesz szybciej. - odpowiada po chwili namysłu.
-
O! Dzięki za pomysł. - migiem rzuca się do pokoju w poszukiwaniu swojej
pomalowanej na ciemne kolory deski z na lakierowanym na przodzie
białym, z podniesioną głową orłem. Wreszcie ją widzi. Podnosi ją i z
prędkością światła wybiega za drzwi.
- Cześć! Do zobaczenia! - krzyczy zbiegając po schodach
Zamykając drzwi mama dopija kawę i macha ręką nie zajętą przez kubek. To będzie długi dzień. Schodzi szybko po odrapanych, brązowych schodach. Jest już na dworze. Spogląda w niebo. Nie mogłoby być dla odmiany dzisiaj zimno? Zbrzydł mi już dawno ten piekielny upał.
O co chodzi z tym SNEM? Na co mam uważać? Yhhh! Gdyby dla odmiany mógłby " ten ktoś " powiedzieć o co tu chodzi. Mam szczęście, że jeszcze mi głowa nie odpadła od tych myśli. Już
nic nie rozumiem. Co się ze mną dzieje! Widzę jakieś dziwne typy,
których nikt nie zauważa oprócz mnie. Jeszcze dopadło mnie jakieś ADHD.
Dobrze, że jeszcze nie zwariowałam. Spogląda na zegarek. 7:52. Dobra, już tyle nie rozmyślaj. Weź się w garść.Szkoda, że nie mogę w jakiś sposób zatrzymać czasu. Przydałoby się - śmieje się. No to lecimy! Wymija szybko uśmiechniętych się od ucha do ucha ludzi. A im co znowu? Po
rozdzieleniu się tłumu zaczyna odpychać się coraz mocniej. Przejeżdża
przez zalaną po bokach zebrę. Najpierw jedną, drugą, trzecią i po kilku
metrach widzi już swoją szkołę. O! Pomalowali przez weekend. Spryciarze. Nawet w tym niebieskim wygląda ładnie. Szybko
wyhamowuje. Otwiera drzwi wejściowe, wbiega po schodach na korytarz.
Ustawia kod, otwiera swoją szafkę namalowaną przez nią w stokrotki na
czarnym tle.Fajny ten pomysł. Szkoda, że za dwa tygodnie pożegnam się z nią. Hmm, przecież mogę wyrwać drzwiczki. Bierze piórnik i z deską biegnie do sali co chwila patrząc na zegarek. Jeszcze minuta! Pędem staje koło ludzi z klasy.
- Fajna deska. - powiedział Jerome
Był
to wysoki chłopak z opadającą na twarz z jednej strony blond grzywą.
Miał na sobie czarne tenisówki, połówki-jeansy i zapiętą pod szyję szarą
bluzę.
- Dzięki. A ty co taki dzisiaj miły?
- Spróbować nie można?
- Ohoho. Będziesz musiał się dużo napracować żeby to osiągnąć.
- Widać, że osiągnęłaś kolejny poziom wredności.
- Ty to pewnie już do setki dobiłeś.
- Żebyś wiedziała. Co tam u ciebie?
- Na razie dobrze.A u ciebie?
Skąd u niego takie pytanie? Co się stało? Świat stanął na głowie?
- Też okej.
- A jak tam twoja deska?
- Poharatana po ostatnim tricku.
- A jaki to trick?
- Bluntslide
- Pff. Tego nauczyłam się na ostatnich wakacjach.
- Nauczysz mnie? - po chwili wahania dodał - Albo czy chciałabyś tak ogólnie się spotkać?
Jakie
durne pytanie. Lepszego to już nie umiał wymyślić. Zaraz, zaraz czy on
chce mnie poderwać? Nie... A może? To przecież ten sam chłopak. Nigdy do
głowy nic takiego by mu nie przyszło. W ogóle nie myślałam o nim w ten
sposób.
- Jasne, nauczę cię, ale muszę znaleźć czas.
- Dzięki.
- A teraz coś za coś. Mogę z tobą usiąść na matmie? Słyszałam, że jesteś dobry.
- Spoko
- Dasz ściągać?
- Nawet nikt tego nie zauważy.
- Ciągle nie wierzę, że się zmieniłeś. Tydzień temu wyzywałeś mnie od...
- ... nie ważne. - przerywał Alex. - Co było, minęło...muszę, muszę...- zaczął szeptać do siebie.
- Co musisz?
- Nic takiego.Eee, do kibla lecieć.
- Minutę przed klasówką?
-
Eh... No dobra. Niech ci będzie. To taki zakład. Mam być dla ciebie
miły jeszcze przez dwa tygodnie. Do końca roku. Ale powiedziałem
chłopakom, że to bez sensu. Nie chodzi o to, że cię lubię.- na te słowa
odetchnęła z ulgą. - Po prostu. Fajna z ciebie kumpela. Nie wliczając to
ile razy się wyzywaliśmy. - dodał
- Niech ci będzie. Ale ciągle mam na ciebie oko. Nie wygrasz, ze mną łatwo.
- Kiedy ja...
- Zobaczymy. Jak ty dobrze nastawisz się do mnie to ja zrobię to samo.
-
To da się załatwić. - już chciała otworzyć usta, ale Jerom zaczął gadać
dalej. - Bez żadnych, ale. - zażartował a ona zaśmiała się
- NIE MOGLIŚCIE JUŻ CIAŚNIEJ SIĘ USTAWIĆ? PRZEJŚĆ NIE MOŻNA - wydarła się dyrektorka przerywając brutalnie ich rozmowę
- Już wchodzimy per, pani, pani dyrektor. - odpowiedział pół tonem chłopak.
Szybko dogonili klasę i weszli do sali.
- Ja po lewej. - powiedziała Alex siadając w ławce i kładąc deskę na podłodze.
Otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale kiedy zobaczył, że jest leworęczna, automatycznie je zamknął.
Testy
już leżą. Na kartce widnieje 12 zadań. Alex zaczyna czytać, ale jedyne
co widzi to bezsensownie połączone litery nie mające kompletnie żadnego
sensu. Po kilkakrotnym mrugnięciu dalej widzi, że coś jest nie tak.
Powoli wyciąga rękę do góry.
- Tak? - pyta się nauczyciel
- Nie mogę odczytać testu. Wszystko zamazuje mi się przed oczami.
- Poczekaj... Masz, trzymaj.- Wręcza jej dwie kartki do ręki. Z adnotacją ,,dysleksja".
Dwie? - marszczy czoło dziewczyna. Dostawała już podobne testy, ale ten był zupełnie inny.Jaka dziwna czcionka.
Ale za to bardzo łatwo ją odczytuje. Nie więcej niż po 15-stu minutach
oddaje klasówkę profesorowi. Bierze deskę i wychodzi za drzwi pokazując
klasie dwa kciuki. Jerome odpowiada jej uśmiechem. Ehh... co z tego typa wyrośnie. Po
zejściu ze schodów niespodziewanie w jednej ręce pojawia jej się pewna
fotografia. Nagłe pojawienie się jakiegoś przedmiotu nieco ją
zszokowało, ale gdy się przyjrzała się zdjęciu okazało się, że to co
było na niej zdumiało ją jeszcze bardziej. Zauważyła na niej starszego
pana z uśmiechniętymi oczami i stojącą koło niego jej matkę. Ciekawe kim on jest i co gorsza... Co tu robi moja matka?. Bez namysłu obróciła zdjęcie. Widniał tam napis ,, Πιστέψτε στον εαυτό σας ”. Znaczyło to: Uwierz w siebie. Po przeczytaniu zniknął zapadając się w papier. Co tu jest grane? - zdenerwowała się. Żeby
jak najszybciej o tym zapomnieć chciała się położyć w łóżku i zasnąć.
Może to wszystko okazałoby się snem? Jak najszybciej chciała wyjść ze
szkoły. Postawiła deskę na podłodze i przyspieszała jak może byle stąd
wyjść. Skoczyła
na barierkę na schodach. Posypało się parę iskier, ale to akurat było
normalne. Do tej pory wszystko byłoby dobrze gdyby ten chłopak nie
zaczął jej nawoływać:
- Alex! Alex! - wrzeszczał nieznajomy
- Tak? - krzycząc z kilku metrów spytała dziewczyna.
- Weź zaczekaj!
- Co jest? - śmiała się ironicznie. - Jak na dzisiaj mam już dużo wrażeń.
Wzięła deskę pod pachę i poczekała na niego.
- Nie wiem czy twoja mama już ci powiedziała, ale za kwadrans jedziemy na obóz.
-
W sumie to dobrze. Nienawidzę chodzić do tej durnej szkoły. -
prychnęła. - Czekaj.. Ja cię znam, ty jesteś Grover.Tak? - stwierdziła
widząc wysokiego chłopaka trzymającego w rękach o kule. Miał kręcone
brązowe włosy przykryte lekko czapką, brązowe oczy, delikatnie
zarośniętą brodę i podbródek - Siedziałeś ze mną na historii.
- Yhmm...
- Ale jaki znów obóz? - powiedziała przypominając o tej sprawie
Dlaczego zawsze muszę dowiedzieć się ostatnia?
-
Obóz herosów. Wytłumaczę ci w czasie jazdy. Poczekaj chwilę. - mówiąc
to zaczął szperać w swoich kieszeniach. - Mam aż 15-ście! Bogom, niech
będą dzięki - chłopak wyciągnął złotą monetę. Na awersie widniała głowa
Zeusa, na rewersie zaś Empire State Building.
Ja chyba śnię. Znała Grover'a, ale żeby płacić taką kasą? Niech mnie ktoś uszczypnie. Po chwili zrobiła to sama.
- Ał!
Musiałam to zrobić tak mocno? Zamrugała oczami i spojrzała za i przed siebie. To nie jest sen. To jest serio! Yhhh! Co się ze mną dzieje! A co gorsza, o co tu chodzi!
- Grover - zwróciła jego uwagę - Taksówkarze nie przyjmą czegoś takiego.
- Wierz mi, wiem co robię.
- Nie sądzę. I tak w ogóle skąd wziąłeś tą monetę? Takich od lat nie ma chłopie.
-
To jest drachma, olimpijska waluta. Wiem, że większość rzeczy nie
rozumiesz, ale nie martw się. - dodał po pewnym czasie. - Dużo jest
takich jak ty. Wszyscy tak zaczynali. Jak pobędziesz trochę na obozie to
wszystko zrozumiesz.
- Ufam ci Grover. Dlatego spróbuję.
- Ja tobie z resztą też. Mam ci jeszcze dużo do powiedzenia, ale to wszystko podczas jazdy.
Stethi - zawołał po starogrecku. - O harma diaboles!
Kiedy przemówił w języku Olimpu, jakimś cudem zrozumiała, co to znaczyło. Powiedział: Zatrzymaj się, Rydwanie Nienawiści!
Podoba mi się :D blog ma potencjał
OdpowiedzUsuńMiałam hejtować ale nie ma do czego się przyczepić na razie, liczę na rozdział "w całości pisane przez Alex" oczywiście z dedykacją dla mnie :"D
Jak tak dalej będzie ci szło będę regularnym fanem :D
Przypinam okejke komentarzowi :D
UsuńFajne. Nie będę się rozpisywać, bo muszę czytać dalej. Miałam wcześniej przeczytać ale mi się nie chciało. Ciekawa jestem czyim dzieckiem jest Alex.
OdpowiedzUsuńDzięki :D. Poprawiłaś mi humor.
Usuń(nic nie ujawniam, myśl dalej )